Odcinek 36,

w którym przychodzi Duch i odnawia oblicze ziemi, tej ziemi.
Jest Duch Święty, jest impreza.
Opublikowany 16-06-2019 przez andrzej

Każdy, kto jakoś tam śledzi dyskusje religijne i okołoreligijne na vikop.ru zauważył pewnie, że jedną z ulubionych czynności internetowych apologetów katolicyzmu jest, w reakcji na argumenty o sekularyzacji krajów szeroko rozumianego Zachodu, rzucanie statystykami pokazującymi dynamiczny rozwój chrześcijaństwa w krajach tzw. Globalnego Południa (Ameryka Łacińska, Afryka i południowa Azja). Często łączy się to z narracją “śmierci Zachodu” co to “wyparł się swojej wiary” więc teraz czeka go powolne zdychanie pod islamskim/lewackim butem (zależy od skrzywienia ideologicznego). O ile ze “śmiercią Zachodu” ciężko dyskutować (bo to w zasadzie wróżbiarstwo), o tyle rzeczonym statystykom i ich implikacjom warto się przyjrzeć, ponieważ pokazują rzeczy bardzo ciekawe i niekoniecznie wygodne dla wizji promowanej przez osoby, które nimi szafują na lewo i prawo. Nie będę tutaj jeszcze zadawał pytań o to czy statystyki religijne faktycznie coś znaczą - to zrobię w innym odcinku. Wyszło mi sporo tekstu dlatego zdecydowałem się podzielić go na dwie części. Pierwsza dotyczy rzeczonego wzrostu liczby chrześcijan, a druga reakcji i (być może) daleko idących konsekwencji dla tej religii.

Kluczem do zrozumienia tego tekstu jest słówko “pentekostalizm”. Historycznie było to protestanckie wyznanie należące do nurtu ewangelikalnego, którego początki datuje się na 1901 rok i umiejscawia w USA. Pentekostalizm od początku stawiał na ekstatyczne doznania - modlitwa językami, chrzest w Duchu Świętym, spoczynek w Duchu i inne takie. Nawoływał do moralnego rygoryzmu i ascetyzmu. Bardzo ważna była również wierność Biblii (oczywiście w odpowiedniej interpretacji) i przeciwstawienie się zepsuciu świata. To był tzw. pentekostalizm pierwszej fali. Druga zaczęła się w latach 50. XX wieku i wiązała się z przenikaniem form pentekostalnej religijności do innych kościołów chrześcijańskich, w tym do katolickiego, gdzie pojawiła się Odnowa Charyzmatyczna. Trzecia fala, zwana neopentekostalizmem, narodziła się w latach 80. XX wieku i polegała na pojawieniu się organizacji podenominacyjnych na dużą skalę. Odrzucają one różnice międzywyznaniowe, ponieważ ich zdaniem chodzi o przeżywanie działania Ducha Świętego. W wersji pentekostalnej oznacza spektakularne znaki, cuda, uzdrowienia, egzorcyzmy, uwolnienie od nękań diabelskich, omdlenia, ataki histerycznego śmiechu i konwulsje. Ogólnie - ma być ekstatycznie, żywo, boży Duch wypełnia wiernych i robi niesamowite szoł.

Pentekostalizm szybko zyskał na popularności w samych USA, gdzie rozwijał się nie tylko w formie odrębnych kościołów, ale także (a raczej głównie) w ramach już istniejących. Tutaj pojawia nam się pewien problem definicyjny - ciężko bowiem wskazać ostre granice między pentekostalizmem a innymi przejawami nurtu ewangelikalnego (historyczny pentekostalizm był subem ewangelikalizmu). Stąd często używa się tych pojęć zamiennie, gdyż mocno się one przenikają. Ja również będa tak robił i mam nadzieję, że nikt się nie przyczepi. Oczywiście różne grupy mają różne stopnie nasilenia praktyk pentekostalnych, ale da się wskazać pewien rdzeń, który bardzo pobieżnie opisaliśmy powyżej. Pentekostalizm/ewangelikalizm odcisnął się na starszych wyznaniach, jak kościół anglikański, luterański czy katolicki. W przeciągu stu lat nurt ten napędzany “Duchem Świętym” stał się największym odłamem chrześcijaństwa w USA. Z badań PEW wynika, że w 2014 roku 25,4% Amerykanów deklarowało się jako ewangelikalni chrześcijanie, podczas gdy katolików i tradycyjnych protestantów jest odpowiednio 20,8% i 14,7% (spadek z 23,9% i 18,1% w 2007 roku). Ewangelizacyjny zapał nie zatrzymał się jednak na El Paso. Misjonarze zanieśli nowe formy religijności i swoje kościoły także do Ameryki Łacińskiej i odnieśli tam (a raczej wciąż odnoszą) oszałamiający sukces.

Miażdżąca większość protestantów w Ameryce Łacińskiej to ewangelicy. W wielu krajach nie stosuje się nawet nazwy “protestantes” tylko “evangelicos” z racji tego, że tradycyjnych protestanckich denominacji w zasadzie tam nie ma, albo są silnie poddane wpływom ewangelikalnym. Region jest powszechnie uważany za bastion katolicyzmu - zamieszkuje go około 425 milionów katolików co stanowi 40% światowej populacji wyznawców tego kościoła. To się jednak zmienia, co znakomicie ilustruje demografia największego katolickiego kraju świata - Brazylii. Według PEW w 1970 roku 92% Brazylijczyków było katolikami, a 5% protestantami. W 2010 procent katolików spadł do 65%, a protestantów zwiększył się do 22%. Według badań Instituto Datafohla, w latach 2014-2016 liczba katolików spadła o kolejne dwa miliony. Z danych historycznych wynika, że do lat 60. XX wieku ponad 90% mieszkańców Ameryki Łacińskiej było katolikami. Dzisiaj według badań PEW jest to 69% i cały czas spada. Dodajmy, że zmiany te zachodzą bardzo szybko. 84% obecnych mieszkańców Ameryki Łacińskiej zostało wychowanych w katolicyzmie (ostało się wspomniane 69% - spadek o 15 punktów procentowych w jednej generacji). W przypadku protestantów 9% zostało wychowanych w protestanckiej rodzinie, a protestantyzm wyznaje obecnie 19% mieszkańców regionu. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że wzrosła również liczba osób niereligijnych - z 4 do 8%.

Największy udział katolickich apostatów jest w Kolumbii - 74% obecnych protestantów wychowało się w katolicyzmie. Dalej mamy Paragwaj (68%), Peru (66%), Ekwador (62%), Boliwię (60%), Wenezuelę (56%), Argentynę (55%), Brazylię (54%), Nikaraguę (50%), Dominikanę (48%), Meksyk (44%), Kostarykę (40%), Salwador i Portoryko (38%), Urugwaj (37%), Chile (30%), Honduras (26%), Gwatemalę (23%), a stawkę zamyka Panama (15%). Warto dodać tutaj dwie rzeczy. Niski procent nie oznacza, że protestantów jest mało - często jest to objaw tego, że jest ich dużo i teraz tendencja porzucania katolicyzmu na rzecz protestantyzmu wyhamowuje. W Panamie 25% społeczeństwa to protestanci. W Gwatemali 44%, a w Hondurasie 39%. Ponadto trend ten jest widoczny także wśród Latynosów w USA (47% protestantów w tej grupie wychowano w katolicyzmie). Wśród latynoskich Amerykanów udział katolików sukcesywnie spada - według Gallupa między 2008 a 2014 rokiem nastąpił spadek z 58% na 54%. W tym samym czasie protestanccy latynosi w USA zanotowali drobny wzrost z 27% na 28%.

Czemu latynoscy katolicy przechodzą na protestantyzm w tak dużych ilościach? Pytani o to przez badaczy PEW udzielali różnych odpowiedzi (można było wskazać na więcej niż jedną przyczynę). Najwięcej, bo aż 81% wskazuje na to, że szukali sposobu aby zbliżyć się do Boga. 69% podaje także, że bardziej podobają im się nabożeństwa w nowym kościele. 60% pragnęło większego skupienia na moralności. 59% mówi, że ich protestancka wspólnota bardziej pomaga swoim członkom. 20% podaje, że pomogło im to rozwiązać osobiste problemy, 14%, że zrobili to z przyczyn finansowych a 9% z uwagi na ślub z osobą niebędącą katolikiem. Zdaniem socjologów potężna popularność ewangelikalizmu/ pentekostalizmu jest efektem wiary w powszechność boskich interwencji w życie wierzących - od załatwienia pracy i podwyżki, przez wypędzenie demonów i uzdrowienia ze śmiertelnej choroby (a nawet wskrzeszenia) do bezpośredniego “dotknięcia Boga” (osiągnięcia stanu ekstazy objawiającego się tzw. mówieniem językami, prorokowania, histerycznego śmiechu etc.). Jest to o wiele bardziej sugestywne i lepiej odpowiada potrzebom mas - zwłaszcza w krajach trzeciego świata, gdzie wiecznie brakuje pieniędzy, wskaźnik przestępczości jest wysoki, a państwo i zapewniane przez nie usługi (będące standardem w rozwiniętych krajach) są na śmiesznym lub żadnym poziomie.

Pentekostalizm/ ewangelikalizm święci triumfy nie tylko wśród Latynosów. Wzrost udziału chrześcijaństwa w krajach Azji i Afryki to również w dużej mierze jego sprawka. Według PEW w Afryce Subsaharyjskiej (tzw. Czarna Afryka) w roku 2005 żyło około 410 mln chrześcijan. 17% z nich to katolicy (wzrost z 13% w 1970) 29% to “inni” (wzrost z 15% w 1970 roku). Liczbę zwolenników denominacji pentekostalnych szacuje się na około 110 milionów. W przypadku Azji liczba ta jest jeszcze wyższa - denominacje pentekostalne mają oko 140 milionów zwolenników. Ich największymi skupiskami są Indie, Filipiny i Indonezja, czyli kraje mające historycznie ukonstytuowane wspólnoty chrześcijańskie. Tutaj również grupy ewangelikalne bazują w dużej mierze na przyciąganiu ludzi będących już chrześcijanami (przynajmniej nominalnie). Jeśli chodzi o Chiny, które wykopowi apologeci szczególnie sobie upodobali, to tam sprawy mają się nieco inaczej. Przede wszystkim brak dobrych statystyk, bo państwo to jest bardzo restrykcyjne w stosunku do związków religijnych i wiele działa nielegalnie lub na wpół legalnie. Nieoficjalne dane są bardzo różne od siebie. Grupy misjonarskie podają czasem nawet liczbę 100 milionów, ale instytuty badawcze cieszące się większą renomą mówią o około 50 milionach, przy czym miażdżąca większość to protestanci. Według badań, liczba katolików waha się od 3 do 14 milionów, ale najczęściej podawane są liczby w okolicach 9-10 milionów.

Nurt ewangelikalny/pentekostalny, w przeciwieństwie do wielu swoich poprzedników, nie ogranicza się do “zabierania” wiernych innym chrześcijańskim wyznaniom/religiom czy nawracania nieprzekonanych. Jego potężna popularność zrobiła z niego prawdziwego game changera w chrześcijańskiej religijności. Według badań PEW, liczba ewangelikalnych/pentekostalnych chrześcijan wynosi już około 600 milionów. Ksiądz Kobyliński podaje, że do 2030 roku ma ich być już miliard. Zdaniem biskupa Andrzeja Czai, jeśli liczyć faktycznie aktywnych wyznawców, a nie tylko tych formalnie zadeklarowanych, to ewangelikalizm jest już teraz największą denominacją chrześcijańską (katolików jest oficjalnie około dwa razy więcej, ale dla wielu z nich bycie katolikiem kończy się na zadeklarowaniu katolicyzmu w spisie/badaniu). Warto dodać, że podana przed chwilą liczba uwzględnia tylko osoby należących formalnie do wyznań uważanych za pentekostalne/ewangelikalne. Tymczasem mamy około 200 milionów ludzi, którzy choć konfesyjnie nie są ewangelikalni to... jednak są. Wspominałem już o pentekostalizmie drugiej fali, który przeniknął z w/w cechami religijności do innych kościołów chrześcijańskich. I efektami tego zajmiemy się w tej części.

Wielu liderów tradycyjnych wyznań (katolickich i protestanckich) wręcz zachęcało do adaptacji pentekostalizmu. Złośliwi powiedzą, że stało się tak, gdyż przestraszyli się masowego odpływu wiernych i widzieli w “nowej” formie religijności szansę na aktywizację swoich wspólnot. Hierarchowie i liderzy robią jednak dobrą minę i twierdzą, że w ich teologii da się znaleźć dobre uzasadnienia dla przynajmniej niektórych praktyk ewangelikalnych/pentekostalnych. Jak widzicie z poprzedniej części, gra jest warta świeczki, bo mówiąc językiem marketingu - jest to top trend. Zwłaszcza w krajach trzeciego świata, czyli w zasadzie jedynych miejscach, gdzie udział chrześcijan w populacji zwiększa się. Pastorzy i liderzy grup pentekostalnych/neo dostrzegli w tym dużą szansę dla promocji swoich praktyk i wielu z nich działa w ramach starszych wyznań - mimo tego, że początkowo ruch ten był bardzo antykatolicki. Inwazja pentekostalnych tendencji na inne wyznania zaczęła się w USA w latach 50. XX wieku od kościołów episkopalnych (anglikanie w USA) i prezbiteriańskich. W latach 60. dotarły one także do kościoła katolickiego. Ruchy charyzmatyczne oficjalnie trzymają się zasad i tradycji swoich macierzystych wyznań, ale w praktykach nie różnią się jednak za wiele (albo i wcale) od swoich kuzynów, którzy działają w denominacjach oficjalnie pentekostalnych. Wywołuje to liczne kontrowersje i polemiki.

W Ameryce Łacińskiej, która jako pierwsza doświadczyła na masową skalę wspomnianego w poprzedniej części boomu, liczbę “charyzmatyków” (czyli osób zaangażowanych w grupy/ruchy kopiujące/czerpiące z pentekostalizmu) PEW szacuje na 80 milionów. Są to w miażdżącej większości katolicy. Ruch Katolików Charyzmatycznych jest, zdaniem wielu badaczy, jedynym nurtem katolicyzmu wciąż zdolnym do mobilizowania milionowych rzesz wyznawców, wśród różnych grup katolickich w Ameryce Łacińskiej. Co więcej, ruch ten ma zapał misyjny i podejmuje rękawicę rzuconą przez protestantów. Czym się charakteryzuje? Ano, jest w zasadzie kalką ewangelikalizmu/pentekostalizmu - nieprzypadkowo pierwsi katoliccy charyzmatycy w USA i Ameryce Łacińskiej nazywali się Pentekostalnymi Katolikami (Pentecostal Catholic). Głosi on konieczność odnowienia wiary poprzez działanie Ducha Świętego, który jakoby pobudza wiernych do przeżywania ekstaz, prorokowania, uzdrawiania etc. Podstawą jest tak zwany chrzest w Duchu Świętym, w którym wierzący otrzymuje dary Ducha, takie jak mówienie językami czy uzdrawianie.

Od protestanckich kuzynów różni ich mniejszy nacisk na literalne interpretacje Biblii, aczkolwiek takie tendencje również występują. Od mainstreamu katolickiego różni ich z kolei potężny nacisk na powszechność cudów i ekstatyczne doświadczenia. Pytanie czy w ogóle można mówić o mainstreamie w kontekście Ameryki Łacińskiej. Badania socjologiczne pokazują, że ponad połowa wiernych w Brazylii i Gwatemali to właśnie katolicy charyzmatyczni (w obydwu krajach jest to prawie 60%). W Ameryce Łacińskiej żyje ogółem 74 miliony charyzmatyków katolickich, co oznacza, że prawie co piąty katolik jest tam charyzmatykiem. Jeśli odliczyć “kulturowych katolików” proporcje te jeszcze się zwiększą. Może okazać się, że “mainstream” i charyzmatycy zamienią się u Latynosów miejscami. Zwłaszcza, że ci drudzy przyciągają najbardziej aktywnych wyznawców - 80% charyzmatyków katolickich przed zostaniem nimi działało aktywnie w kościele. Watykan szacuje, że około 120 milionów katolików na świecie to właśnie charyzmatycy. Nie jest to jednak zjawisko zredukowane do kościoła katolickiego. W Afryce, oprócz 110 milionów wiernych, którzy należą do pentekostalnych/ewangelikalnych denominacji, jest jeszcze 40 milionów charyzmatyków z innych wyznań. W Azji oprócz 140 milionów “oficjalnych” jest jeszcze 25 milionów charyzmatyków.

Czy ruchy charyzmatyczne w ramach innych denominacji, to ich pentekostalizacja, czy na odwrót? Oczywiście wiele zależy od denominacji i miejsca, ale w przypadku latynoskiego kościoła katolickiego, Luis Lugo, dyrektor PEW Forum nie ma wątpliwości co do tego, że “pentekostalizm nie jest już czymś, co leży poza kościołem rzymskokatolickim. Jest mocno wbudowany w różne formy tendencji i ruchów charyzmatycznych”. W bardzo podobnym tonie wypowiada się katolicki specjalista od religijności latynoamerykańskiej- Andrew Chesnut. Budzi to kontrowersje wśród wielu tradycyjnie zorientowanych teologów i grup katolickich. To właśnie wpływom pentekostalizmu, kładącego nacisk na ciągłe działanie demonów chcących zguby wiernych, przypisuje się coś takiego jak “Egzorcyzmy Narodowe”- pierwsze w katolickiej historii odbyły się w 2015 roku w Meksyku (polskie odbyły się w roku 2016). Jak zauważa bp Czaja, nigdy przedtem w prawie 2k letniej historii KK nie egzorcyzmowano całego kraju czy danego narodu. Obawy budzi również powiązana z pentekostalizmem/ewangelikalizmem Ewangelia Dobrobytu głosząca, że Bóg zapewnia swoim umiłowanym wyznawcom sukces materialny i szczęście w życiu doczesnym, co stoi w jawnej sprzeczności z wcześniejszymi naukami katolickimi i wieloma protestanckimi.

Generalnie problematyczne dla krytycznie nastawionych katolików (i tradycyjnych protestantów) jest mocno akcentowane zorientowanie na rozwiązywanie przez religię problemów doczesnych. Tłumaczy to sukces jaki nurt ten odnosi w krajach Trzeciego Świata, gdzie ludzie często rozpaczliwie poszukują nadziei na poprawę swojego położenia i nie interesują ich bardziej abstrakcyjne elementy religii - bóstwo ma załatwić pracę lub podwyżkę, uchronić przed szwadronami śmierci czy łowcami kości słoniowej, uzdrowić z choroby (bo najbliższy szpital to 100 km drogi przez dżunglę), a tym lepiej sytuowanym dostarczyć ekstatycznego przeżycia, którego tradycyjni protestanci czy katolicy nie są w stanie zaoferować. Zarówno badacze jak i krytycy uważają, że trzecioświatowy pentekostalizm zawiera w sobie wiele schrystianizowanych wierzeń ludowych, często przedchrześcijańskich. Religijność taka jest nastawiona na osobiste doświadczenia i namacalne korzyści. Polski religioznawca, Andrzej Migda twierdzi, że pentekostalizm w krajach Globalnego Południa ma wiele podobieństw do starszego lokalnego szamanizmu - kwestionuje naukowe podejście do świata, przedstawia wizję, w której jest on pełen duchów i mocy, które mogą być szkodliwe jeśli nie odprawi się stosownych rytuałów. Zaskarbienie sobie przychylności bóstwa jest z kolei kluczowe aby mieć powodzenie nie tylko w życiu pozagrobowym, ale i doczesnym.

Jeśli chodzi o katolicyzm to kontrowersje budzi również tak zwana spowiedź furtkowa i związane z nią pojęcie grzechu pokoleniowego. Są one promowane przez niektóre ruchy charyzmatyczne w ramach katolicyzmu. Spowiedź taka polega na “zamykaniu furtek”, przez które grzechy danej jednostki bądź jej przodków (tzw. grzechy pokoleniowe, które również nie bardzo pasują do tradycyjnego nauczania katolickiego) otworzyły demonom drogę do władzy nad człowiekiem. Sprzeciw budzi też dodawanie do rytu sakramentu spowiedzi modlitwy o uwolnienie, przybierającej czasem formę egzorcyzmu. Zdaniem krytyków podważa to ważność rozgrzeszenia, a ponadto narusza zasadę sakramentów jako dobra kościoła, którego nikt nie może samowolnie zmieniać. Szukanie “furtek” może prowadzić do powtarzania tej samej spowiedzi wielokrotnie, co jest również sprzeczne z katolickim poglądem, że grzechy niewyznane na skutek zapomnienia są również odpuszczone. Ogólnie możliwość demonicznej kontroli i wpływu na życie ludzkie jest często rozdmuchiwana do niebotycznych rozmiarów. Ostrzeżenia przed czytaniem tej czy innej książki, bo otwiera ona drogę szatanowi do atakowania wiernegono i są, zdaniem krytyków, importem z ewangelikalizmu. Przykładów tego, co krytycy uważają za “przemycanie” myśli pentekostalnej do innych wyznań jest bardzo dużo, a my nie mamy tu miejsca aby się wszystkimi zająć.

Tak czy inaczej, zarówno pentekostalizm jak i inspirowane nim charyzmatyczne ruchy rozwijają się bardzo szybko. Entuzjaści twierdzą nawet, że do 2050 roku ewangelikalnych/pentekostalnych chrześcijan będzie tyle, co obecnie muzułmanów. Już dzisiaj odgrywają oni dużą rolę w polityce krajów Ameryki Łacińskiej i niektórych afrykańskich. Jenkins, badający od wielu lat zmiany demograficzne w chrześcijaństwie, uważa za bardzo prawdopodobne, że pentekostalizacja i “trzecioświatyzacja” chrześcijaństwa sprawi, że religia ta (a przynajmniej jej znaczna część) zostanie przemodelowana tak, aby zgadzała się z poglądami i oczekiwaniami ludzi, którzy ją wyznają (wg. prognoz do 2050 roku 80% chrześcijan na świecie będzie żyło w krajach Globalnego Południa). Być może, że przekonanie o tym, że chrześcijaństwo będzie morfować w coś bardziej zbliżonego do filozofii (jak np. duża część buddyzmu na Zachodzie) niż tego, co klasycznie rozumiemy jako religia, nie sprawdzi się. Zamiast tego możemy mieć coraz powszechniejszą wiarę w cuda, złe duchy, grzechy przodków, uzdrowienia, boskie interwencje i literalne czytanie Biblii a coraz mniej teologii a’la scholastycyzm i intelektualnego wysublimowania.

↑ Przewiń na górę