Odcinek 27,

w którym bijemy rekord sprzed tysiąca lat.
Metropolita Atenagoras i jego nowa owczarnia.
Opublikowany 22-04-2018 przez andrzej

Kiedy myślimy o prawosławiu (zakładając, że w ogóle o nim myślimy) na myśl przychodzą nam zapewne Grecy i wschodni oraz południowi Słowianie. Jeśli kumamy coś z historii, to wyobraźnia podsuwa nam Bizancjum, Ruś Kijowską, Serbię, Bułgarię czy Cesarstwo Rosyjskie. Jeśli uważnie czytaliśmy #niedoszlahistoria to… a, no tak, do tego momentu jeszcze nie doszliśmy. Nasze skojarzenia raczej nie zaprowadzą nas do parnych i zielonych terenów Ameryki Środkowej i Majów. Niesłusznie.

Tak się bowiem składa, że w 2010 roku Majowie dokonali, jak to ujął ojciec Peter Jackson, „największej masowej konwersji na prawosławie od czasów chrztu Rusi Kijowskiej”. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy tylko, że Włodzimierz Wielki przyjął chrzest w 988 roku. Ale zaraz, zaraz, jacy Majowie? Przecież cywilizacja Majów przygasła jeszcze przed przybyciem Hiszpanów do „Nowego Świata”, a europejska konkwista dokonała dzieła! Z grubsza jest to prawda. Tyle, że Majowie żyją do dzisiaj.

Mimo politycznej dominacji kolonialnych władców, która przyniosła między innymi prześladowania, choroby i niewolnictwo, część Majów przetrwała na wiejskich terenach Jukatanu i Gwatemali, oddalonych od dużych centrów administracyjnych. Nie dali się kastylianizacji. Przetrwali też kreolizację (proces przyjmowania kultury latynoskiej) i prześladowania ze strony rządów i współobywateli o bardziej „europejskim” pochodzeniu. No i ludobójstwo - na przykład w latach 80. XX wieku rząd gwatemalski przeprowadził kampanię terroru pod płaszczykiem walki z komunistyczną partyzantką; według szacunków zginęło wtedy ponad 40k Majów.

Liczbę członków majańskich grup etnicznych szacuje się obecnie na 7 milionów, z czego większość zamieszkuje tereny, na których żyli ich przodkowie. To, że przetrwali nie znaczy jednak, że wpływy hiszpańskie i kreolskie w ogóle ich nie dotknęły. Nie wszyscy posługują się językami majańskimi, których jest około 21. Część z nich mówi tylko po hiszpańsku lub angielsku (Majowie żyją także w Belize) lub posługuje się którymś z kreolskich miksów języków europejskich i lokalnych. Wpływy dotknęły także sfery duchowej - katoliccy misjonarze nawrócili większość wspólnot na tę właśnie religię.

Jak to jednak przy katolicyzacji bywa, sporo starych wierzeń zostało włączonych w ramy nowego wyznania, ale w zchrystianizowanej otoczce. I tak na przykład jedno z lokalnych bóstw, Mama, zostało utożsamione z chrześcijańskim misjonarzem Szymonem, który działał na rzecz wspólnot Majów w XVI wieku. Kult Świętego Szymona (zwanego też Maximónem) jest bardzo popularny w Gwatemali. Wspólnot Majów nie ominęła eksplozja ewangelikalnego chrześcijaństwa, której początki przypadają na koniec XX wieku. Wiele osad i miasteczek porzuciło Kościół Katolicki na rzecz ewangelikalizmu.

I tu zaczyna się nasza właściwa historia. Jest ona ściśle powiązana z osobą gwatemalskiego katolickiego duchownego, Andrésa Giróna. Girón, choć nie był Majem, zawsze troszczył się o rdzenne wspólnoty. Zaangażował się między innymi w ruch, broniący praw Majów do ziemi, którą chcieli odebrać im farmerzy. Pamiętacie o wspominanym przed chwilą ludobójstwie? Generalnie życie Majów w drugiej połowie XX wieku w Gwatemali nie było usłane różami. Aktywistom udało się jednak obronić i ocalić chociaż część rdzennych rolników. Girón wyrósł w oczach Majów na bohatera i obrońcę.

Organizował Majów nie tylko politycznie i społecznie, ale także duchowo. Zaangażował się w charyzmatyczny Ruch Odnowy w Duchu Świętym. Jego popularność była bardzo duża wśród rdzennej ludności z uwagi na bardzo ekspresyjną religijność. Girón, nieustępliwie walczący o prawa Majów, zaczął popadać w konflikty z tą częścią katolickiej hierarchii, która trzymała raczej z bogatszą warstwą społeczeństwa i broniła jej interesów. Do tego doszły spory o liturgię. W końcu konflikt urósł do takich rozmiarów, że Girón zdecydował się wystąpić z kościoła.

Pociągnął za sobą wielu zwolenników. Ciężko powiedzieć jak liczna była to grupa - szacunki wahają się od kilkudziesięciu tysięcy do około 200k. „Schizmatycy” trafili pod skrzydła organizacji znanej jako Towarzystwo Świeckich Kleryków Świętego Bazylego. Ugrupowanie to można opisać jako tzw. „zachodnie prawosławie” - jest to zbiorczy termin na grupy, które nawiązują do prawosławnej tradycji (i często znajdują się w komunii z kościołami Wschodnimi), ale zachowują zachodnie ryty liturgiczne. Wszystko to miało miejsce w 2006 roku.

W międzyczasie Girón wszedł w kontakt z metropolitą Atenagorasem, zwierzchnikiem greckiej cerkwi na terenie Meksyku, Ameryki Środkowej, Karaibów, Kolumbii i Wenezueli (pod auspicjami patriarchatu Konstantynopola). Skąd w ogóle wzięła się grecka cerkiew na tych terenach? No to już inna historia, związana z migracjami Greków. Hellenowie są trochę jak Żydzi - ciężko znaleźć kraj, w którym nie byłoby zorganizowanej diaspory, dbającej o kultywowanie greckiej kultury. Po długim procesie poznawania się i dogadywania, Atenagoras ogłosił w 2010 roku, że grupa prowadzona przez Andrésa Giróna, przechodzi pod jego jurysdykcję.

I tak naprawdę to nie koniec historii, a dopiero jej początek. Pod metropolię Atenagorasa przed 2010 rokiem podlegało zaledwie około 5 tysięcy wiernych. Mimo, że dokładna liczba prawosławnych Majów nie jest znana, to szacuje się ją na co najmniej kilkadziesiąt tysięcy. Na pewno jest to spore wyzwanie od strony „logistycznej”. Jak już jesteśmy przy liczbach, to na samym początku, gdy górę wziął hurraoptymizm, mówiono (jak na przykład przywoływany już Peter Jackson) o ponad 100k nowych wiernych. Szacunki dochodziły nawet do 500k.

Potem, gdy zaczęto organizować struktury kościoła i wzięto się za katechizację na poważnie, okazało się, że tak naprawdę nikt do końca nie wie ilu konwertytów pozyskano. Nie można tutaj po prostu zliczyć wszystkich zwolenników Giróna - wielu z nich zdecydowało się na protestantyzm lub na pozostanie przy kościele katolickim. Do tego na prawosławie zaczęli z czasem przechodzić ludzie, którzy z ruchem ex-księdza nie mieli nic wspólnego.

Problem polega na tym, że mówimy tutaj o wsiach i osadach, nieraz bardzo oddalonych zarówno od siebie nawzajem, jak i od dużych ośrodków. Z biegiem czasu zaczęły pojawiać się ostrożniejsze szacunki - i tak na przykład prawosławny duchowny John Chakos twierdzi, że liczba prawosławnych Majów wynosi kilkadziesiąt tysięcy, ale nie przekracza 100k. Strona Mayanorthodox zaś, podaje liczbę około 40k i 100 parafii.

Misjonarze, odpowiedzialni za odprawianie nabożeństw i organizację cerkwi, prowadzą wręcz nomadyczny styl życia - jest ich bowiem zaledwie sześciu. Większość czasu spędzają podróżując od jednej wsi do drugiej. Według przywoływanego już Chakosa, głównym wsparciem są rady starszych i wiejscy katecheci, którzy jednak wiedzą bardzo niewiele na temat swojej nowej religii. Cerkiew przyznaje, że struktury są dopiero tworzone, a wierni, choć deklarują się jako prawosławni, dopiero uczą się co to pojęcie tak naprawdę oznacza.

↑ Przewiń na górę
andrzej

Religioznawca z zamiłowania, w chwilach wolnych od czytania i zastanawiania się nad fenomenem wiary religijnej pracuje jako QA. Pisze głównie o historii religii i wierzeń.

Udostępnij: